czwartek, 4 marca 2010

cały dzień dłubię dzisiaj w zdjęciach, przerzucam tony wycinków z gazet, przyklejam obrazki w notatniku, piszę różne bzdury o fouquecie i memlingu.
oczywiście to dlatego, że się zapomniałam, źle zorganizowałam, rozleniwiłam czy coś takiego. w każdym bądź razie przez ostatnie tygodnie absolutnie nie mogłam się skupić na projekcie do szkoły i teraz odpokutowuję to - zarobieniem, bólem głowy i ogólnym wkurzeniem.
ale przy okazji tego grzebania w starych papierach odnalazłam cykl ivora pricketta after the storm o serbskich przesiedleńcach powracających do domów w chorwacji - miałam kiedyś w londynie okazję widzieć niektóre z tych prac na wystawie i do tej pory tkwią mi one w głowie.
uwielbiam ich nastrój - mimo smutku i bijącego od nich chłodu (to chyba przez te stonowane, zimne kolory) fotografie pricketta pełne są delikatności i intymnego ciepła. czułości którą autor zdjęć ma dla swoich bohaterów. i nie jest to czułość w iso, o nie.

© Ivor Prickett

serdecznie polecam także jego stronę www. mnie inspiruje.

9 komentarzy:

  1. pamiętam powyższe zdjęcie z wystawy w Londynie

    OdpowiedzUsuń
  2. o dziwne, Ty też widziałaś, szok !

    OdpowiedzUsuń
  3. w sumie to dziwne, że cię to dziwi.
    no ale porozmawiajmy o fotografii!

    OdpowiedzUsuń
  4. takie o karmieniu leżącego,... bardzo ładne foto:)

    OdpowiedzUsuń
  5. fajne tam foty są, warto zapamiętać...

    OdpowiedzUsuń
  6. na tej wersji słabo widać, ale tam jest dwójka leżących, w tym jeden nieletni bardzo:)

    OdpowiedzUsuń
  7. ładne. a to znasz ? (to tak w podobie)
    http://www.joakimeskildsen.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. znam i lubię:) z tych klimatów jeszcze harald medbøe jego 'gypsy trips' wisiało kiedyś we wrocławskiej bwa

    OdpowiedzUsuń

komentarze do wpisów podlegają moderacji i publikowane są dopiero po zaakceptowaniu ich przez autorkę tego bloga.