wtorek, 29 stycznia 2013

przez ostatnie tygodnie obejrzeliśmy dużo filmów, kilka zasługuje na polecenie, więc gdybyście szukali czegoś na długie zimowe wieczory, zobaczcie sobie into the white, albo pierwszoklasistę, oba filmy, inspirowane są autentycznymi wydarzeniami. obie historie - choć jakże odległe od siebie w czasie i przestrzeni - opowiadają o ludziach niezłomnych (lubię to słowo: niezłomni), którzy wierzą w prawdę, dobroć i człowieczeństwo.
po tych dwóch filmach od razu przypomina mi się god bless america, który obejrzeliśmy chyba trzy razy pod rząd i który mógłby być przezabawną czarną komedią... wiecie, takim troszkę pastiszem filmów tarantino, oliviera stone i spike lee... ale niestety nie jest. zbyt dużo scen przywołujących w pamięci to, co niedawno wydarzyło się w aurorze, w newtown... zbyt wiele, zbyt gorzkich monologów franka (świetna rola joe murray'a). ale być może to też kwestia tego, kto ogląda, być może inni będą zaśmiewać się do łez. tym bardziej polecam. śmiech to zdrowie: odmładza oraz ujędrnia skórę, dobrze robi na procesy trawienne, eliminuje bóle głowy i tak dalej.
a skoro już jesteśmy przy filmach ze spluwami i wariatami, nie da się nie wspomnieć o siedmiu psychopatach, których warto obejrzeć, choćby ze względu na te stare, kochane mordy pojawiające się na ekranie.
wypadało by też wymienić 33 sceny z życia i ono, bo lubimy szumowską i wierzymy, że polacy potrafią robić dobre filmy, chociaż nie zawsze im się to udaje. także gainsbourg'a i człowieka z hawru, bo lubimy takie opowieśc, no i ostatni film woodego allena, zaraz zaraz, jakże to on się nazywał... jakoś podobnie jak poprzedni.